wersja dla słabowidzących

Miłość do ojczyzny zaczyna się od kolebki - 24.11.2016 r.

 -

14 listopada w ZSP odbyło się spotkanie z Sybiraczkami – Panią  Eweliną Pietruczyk i Panią Franciszką Kobylińską.  Była to żywa historia zesłańców pochodzenia polskiego. 

W spotkaniu udział wzięli uczniowie ZSP, a organizatorkami tego spotkania były nauczycielki: Pani Ewa Balov i Pani Sylwia Ostrowska-Antczak, które przygotowały również gazetkę okolicznościową  na temat zesłań na Syberię. Odwiedziły nas Panie Ewelina Pietruczyk oraz Franciszka Kobylińska. Obie Panie opowiadały o swoich własnych przeżyciach na zesłaniu. Pani Ewelina mieszka obecnie w Długołęce, miała 10 lat kiedy zabrano ją wraz z 15-letnim bratem i rodzicami na zesłanie. Pani Pietruczyk mówiła o wagonach bydlęcych bez okien z pryczami, którymi miała zostać przetransportowana
z rodziną i resztą ludzi. Do tych wagonów wpychano tylu ludzi, ile się zmieściło: „Najgorsza jest niewiedza, gdzie nas zabierają i po co”, mówiła Pani Ewelina, która chodziła wtedy do rosyjskiej szkoły, gdzie uczono, że Boga nie ma, nie było i nie będzie. Ojciec Pani Pietruczyk pracował na mrozie w lesie, gdzie nie było dnia, żeby kogoś tam nie zostawili. Do jedzenia dostawali 40 dag chleba czarnego i ciężkiego jak cegła, a dla dzieci było 20 dag. Pani Ewelina była na zesłaniu na Syberii dwa lata, a potem kiedy była możliwość wyjechać na zesłanie do Kazachstanu, ojciec Pani Pietruczyk zdecydował, że w Kazachstanie będą lepsze warunki, ponieważ tam jest cieplej. W Kazachstanie Pani Ewelina mieszkała z rodziną w drewnianych barakach, gdzie gryzły wszy, wcześniej na Syberii mieli problem
z pluskwami. Te dwa rodzaje pasożytów sprawiały, że życie w obozie było jeszcze bardziej uciążliwe. W tym obozie Pani Pietruczyk była 4 lata, gdzie cały czas żywiono się tym samym jednolitym pożywieniem ze zboża, a mianowicie mama Pani Pietruczyk robiła kaszkę albo zacierkę, ponieważ nic innego nie było. Dalszy los pani Pietruczyk także nie należał do łatwych.

Pani Franciszka Kobylińska także przeżyła bardzo wiele, jej rodzina stawiała opór przed wywiezieniem z rodzinnych stron. Tata Pani Franciszki służył w AK, a babcia pomagała powstańcom, a te informacje zostały doniesione tam, gdzie nie powinny. Rodzinie Pani Kobylińskiej kazano zabrać się razem z najpotrzebniejszymi rzeczami w 30 minut, zostali zesłani na 25 lat. Pani Franciszka opowiadała o krzyżyku, który otrzymała od babci przed zesłaniem wraz ze słowami: „Nie pokazuj tego nikomu”. Pani Kobylińska miała zaledwie 4 lata. Transport na zesłanie był podobny do tego z opowiadania pani Eweliny. Pani Franciszka modliła się, gdy było bardzo źle, ponieważ modlitwy podtrzymywały na duchu i dawały nadzieję na lepsze jutro. „Miłość do ojczyzny zaczyna się od kolebki” mówiła Pani Franciszka, a także dodała, że: „Na wywiezionych trzech Polaków tylko jeden wrócił”. „Wiara pomaga wytrwać.” Pani Kobylińska opowiadała, że gdy byli jeszcze w wagonach dostawali do jedzenia śnieg w wiadrze. Pewnego dnia Pani Franciszka płakała, ponieważ była bardzo głodna. Powiedział o tym mamie. W wagonie była kobieta z dzieckiem i z kozą więc mama Pani Franciszki poprosiła tę kobietę o trochę koziego mleka, na co kobieta podzieliła porcję po równo dla swojego dziecka i dla Pani Franciszki - „Wierzę, że to kozie mleko uratowało mi życie”.

Obie panie przeżyły tragedię na zesłaniu, ale dzięki modlitwom przetrwały ten trudny okres w życiu. „Jan Paweł II powiedział, że powinniśmy opowiadać swoją historię” mówiła Pani Franciszka. Taki los spotkał nie tylko Panią Franciszkę i Panią Ewelinę, ale bardzo wielu Polaków. Uczniowie ZSP mieli okazję usłyszeć tę historię na żywo, a także dowiedzieli się wielu ciekawych faktów i tego, że warto znać historię i dzieje naszych przeodków, a przede wszystkim pamiętać. „Historia lubi się powtarzać”. Oby w tym przypadku nigdy więcej się nie powtórzyła.

Informację oraz zdjęcia otrzymaliśmy z Zespołu Szkół Pnadgimnazjalnych w Nowogardzie.