wersja dla słabowidzących

Po wyborach do Europarlamentu. - 01.01.1970 r.

Polacy szturmują ważne komisje.

Nowi polscy europosłowie wyciągnęli wnioski z poprzedniej kadencji. Teraz chcą sięgnąć po realną władzę.

Jerzy Buzek ma bardzo duże szanse na objęcie stanowiska przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Byłoby to symbolicznym wyrazem zmian w UE – pięć lat po historycznym rozszerzeniu po władzę wreszcie sięgają nowe państwa członkowskie.

Ale to nie szef Parlamentu Europejskiego decyduje o kształcie unijnego prawa. Na to największy wpływ można mieć w komisjach parlamentarnych: na stanowiskach ich szefów, w rolach sprawozdawców, którzy odpowiadają za konkretne akty prawne, albo po prostu jako aktywni członkowie istotnych komisji.

– Problemem w zeszłej kadencji – miejmy nadzieję, że Polacy wyciągnęli wnioski – była nadreprezentacja w Komisji Spraw Zagranicznych, a niedoreprezentacja w najważniejszych legislacyjnie komisjach, takich jak Ochrona Środowiska i Rynek Wewnętrzny – uważa Piotr Kaczyński, ekspert Centre for European Policy Studies w Brukseli.

Kierownictwa partyjnych delegacji, które wyznaczają polityków do komisji, zdają sobie sprawę, które z nich są kluczowe.

– Mamy ten komfort, że prawie podwoiliśmy liczbę naszych eurodeputowanych. Jest 28 osób na 20 komisji. Co oznacza, że będziemy mieli reprezentanta w każdej komisji, a w tych najważniejszych nawet po dwóch – zapowiada Jacek Saryusz-Wolski, szef polskiej delegacji w grupie chadeków (PO i PSL).

Te “podwójne” to komisje: Spraw Zagranicznych, Budżetowa, Kontroli Budżetowej, Ochrony Środowiska, Przemysłu, Rynku Wewnętrznego oraz Rolnictwa.

Podobne priorytety mają inne polskie delegacje. SLD – UP mówi dodatkowo o komisjach: Transportu (ma duże kompetencje i zawsze jest oblegana), Prawnej oraz Komisji do spraw Kobiet. Lewica z siedmioma eurodeputowanymi musi uważnie ich rozdzielać, kierując się kompetencjami i doświadczeniem z poprzednich kadencji.

– Wtedy nie spodziewaliśmy się, że Komisja Ochrony Środowiska odegra taką rolę – mówi “Rzeczpospolitej” Adam Bielan, szef delegacji PiS. Właśnie ta komisja współdecydowała o dwóch kluczowych dla gospodarki dyrektywach: REACH (dla przemysłu chemicznego) oraz pakiecie klimatycznym, który stanowi o przyszłości polskiej energetyki węglowej. Poza tym zdecydowała o sformułowaniu niekorzystnej dla Polski definicji wódki.

W składzie tej komisji był tylko jeden, aktywny zresztą, Polak – Bogusław Sonik z PO.

Okazuje się jednak, że Komisja Spraw Zagranicznych wciąż jest oblegana. – Mamy do niej najwięcej kandydatów – przy- znaje Jacek Saryusz-Wolski. – Na sprawach zagranicznych zna się każdy eurodeputowany – żartuje.

Duże jest również zainteresowanie deputowanych Platformy Obywatelskiej Komisją Kultury. A ta, podobnie jak Komisja Spraw Zagranicznych, ma głównie znaczenie prestiżowe, nie uczestniczy bezpośrednio w tworzeniu unijnych przepisów.

Polacy nie mają niestety szans na wiele stanowisk szefów komisji parlamentarnych, bo to zależy najpierw od wielkości frakcji (najwięcej stanowisk dostaną chadecy, potem socjaliści, liberałowie i konserwatyści), a następnie od wielkości delegacji narodowej w danej grupie.

Największa delegacja w największej frakcji chadeckiej, czyli PO, wystawiając Buzka na szefa europarlamentu, automatycznie pozbawia się punktów. I zostaje jej do obsadzenia fotel przewodniczącego jednej średnio ważnej komisji, np. Regionalnej, i jednej mniej ważnej, jak np. Petycji.

Prawdopodobnie jednego szefa komisji może dostać PiS.

Żródło: Biuro Regionalne Województwa Zachodniopomorskiego w Brukseli i "Rzeczpospolita".